Colett – plener w ruinach
Witam, pod koniec kwietnia została zrealizowana dosyć ciekawa sesja. Nad efektem pracowało kilka osób. Tutaj chcę podziękować wiżażysce Adriannie Kiełbowskiej (link do konta FB) za poświęcony czas i cały wkład pracy. Dodatkowego wsparcia technicznego udzielili w66 oraz Mike.
Po pierwszy został zabrany w plener nowy sprzęt (softbox strip, beauty dish). Wszystko pracowało pod małymi błyskówkami (zagadnienie zostało potraktowane czysto strobistycznie). Wcześniej, aby sfotografować całą osobę potrzebowałem dwóch parasolek na odpowiednich poziomach. Jeden softbox, dokładniej strip 140×40, rozwiązał mój problem. Dzięki temu odzyskałem jedną lampę, a także miałem kierunkowe miękkie światło, które były ciężko osiągnąć na parasolkach.



Na koniec kilka portretów:


